wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział V

Od tego dnia diametralnie zmieniłam mniemanie o Patryku. Może nie stał się on ideałem faceta którego od zawsze chciałam poznać, lecz mogłam określić go mianem kumpla, a nawet i przyjaciela.
- Przyjaciel?? – Krzyknął Michał przysłuchując się mojej rozmowie z Karoliną. – Jego jeszcze nie obecną partnerką. Chociaż znali się oni raptem od dwóch tygodni, zachowywali się jak stare dobre małżeństwo.
- Kolega, kumpel, powiernik, kompan, towarzysz. Nazywaj to jak chcesz, lecz on jest po prostu przyjacielem. – Przyznam po raz pierwszy zdarzyło mi się dać taki przydomek osobie po tak krótkim czasie znajomości. Lecz każdy może rozumieć mnie inaczej. On na pewno nie był kimś mi obojętnym, lecz również nie chciałam powierzać mu wszystkich moich tajemnic. Nawet nie myślałam by wyjawić mu, że w dzieciństwie kochałam się w Christopherze Uckermannie czy też chciałam trafić do Hogwartu.
- Wspomnisz jeszcze moje słowa. Zobaczysz. – Odparł z uśmieszkiem na twarzy. – Poza tym będziecie mieli teraz dużo czasu żeby się lepiej poznać. Więc ja, nie widzę żadnego problemu. – Dodał, a jego grymas stał się jeszcze bardziej wyrazisty.
- Powątpiewam. Wiem, że szybko zleciało, ale w piątek wyjeżdżamy.. niestety. A potem zobaczymy się w Gdańsku, Łodzi i Katowicach.
- Rozumiem, że jeszcze Igła nie powiedział Ci, że jedziecie z nami na pozostałe spotkania? – Zapytał błagalnym tonem.- Ups.
- Ale jak to? O co chodzi? – Dopytywałam się sfrustrowana jakby chodziło to o następne piętnaście lat mojego życia.  
- Dzięki Michał. Jak zwykle umiesz popsuć nawet najmniejszą niespodziankę. A taki fajny pomysł miałem, jak obwieścimy jej tą wiadomość! – Odparł Libero zbliżając się w naszym kierunku. Tuż za nim szedł Patryk machając przyjaźnie ręką w naszym kierunku. Na co odparłam pogodnym uśmiechem.
- Przecież nic się nie stało. – Zwróciłam się ku Krzyśkowi. – A co dokładnie chodzi?
-Po prostu chciałbym, żebyś razem z Patrykiem jeździła na spotkania Ligi nie tylko w Polsce. Wiesz takie małe sprawozdania do książki. – Wyjaśnił.

4 dni później, Gdańsk, Ergo Arena, Polska – Argentyna.
Nie ma nic piękniejszego od widoku przepełnionej hali, w której królują biało-czerwone barwy. Nie wiem co to za siła, która w jednym miejscu skupia tyle ludzi przepełnionych pasją i miłością do tego sportu.
- Jest cudownie, prawda? – Zapytał Patryk, choć jego oczy zwrócone były ku boisku. – Pamiętam jak w dzieciństwie największą rozpacz sprawiały mi słowa ojca: „Synku, zabieram Cię na mecz”. Może dlatego, że i tak mój ojciec zamiast usiąść ze mną w sektorze stał w kwadracie dla rezerwowych albo na boisku. Może dlatego, że zamiast być gościem na moich urodzinach był na zgrupowaniach? Nie mówię, że mi go brakowało, lecz niekiedy mógłby być kimś więcej niż tylko sportowcem. – Dodał, po czym zdjął z szyi aparat robiąc fotografię.
- Ja.. nie widziałam, że Twój tata był sportowcem.. – Jęknęłam.
- Grał kilka lat tu w Gdańsku i Olsztynie. Kiedyś jakaś gazeta napisała, że był uzdolniony, lecz w złym momencie. Był przyjmującym. A w tamtym czasie była duża ilość zawodników grających na tej pozycji. Noszę nazwisko mamy, ponieważ się rozwiedli gdy miałem siedem lat. – Wykonał kolejną fotografię po czym przeniósł wzrok na mnie. – Mój ojciec nazywa się Paweł Stańczyk*
- Wiem kto to jest. Był kiedyś w naszym klubie. Tylko, żee…
- Choć już czas na nas, niedługo zaczynamy. – Przerwał mi po czym z łobuzerskim uśmiechem na twarzy złapał mnie za dłoń i pociągną za sobą w głąb hali. Po czym usłyszeliśmy dźwięk Mazurka Dąbrowskiego. 

Taak! Piotrek Nowakowski kończy dzisiejsze spotkanie atakiem ze środka!
- Nie wiem Paweł czy zauważyłeś, ale nie widać już tego stresu na boisku. Wychodzą, grają na pełnym luzie... - …ale przy tym też nie ignorują przeciwnika, to też jest ważne.
- Jedno jest pewne, chłopaki zniweczyli przewagę Brazylii w grupie i od tego czy po kolejce w Gdańsku będziemy jej liderem, zdecyduje jutrzejsze spotkanie Brazylii właśnie z Włochami.
- Na które zapraszamy już od godziny 16:30.
- A teraz przenosimy się studia, gdzie czeka na nas Paweł Woicki. My żegnamy się z państwem.
- Tomasz Swędrowski.
- Wojciech Drzyzga.
- Do usłyszenia! 

-Gratuluje! To był na prawdę świetny mecz! - Podbiegłam do chłopaków zalewając ich komplementami. - Kuba twoja zmiana z Zibim na wielki plus!
- Dzięki, dzięki miło mi to słyszeć. - Odparł z uśmiechem na twarzy. Po czym odszedł w stronę tłumu fanów czekających na pamiątkowy autograf czy wspólne zdjęcie.
- Ooo Natalia! Na razie pójdziemy rozdać kilka podpisów... - Zaczął Igła. - Taka tam wiesz, codzienność. - Wtrącił Bartek na co Libero zareagował groźnym grymasem. - Więc na razie porozmawiaj trochę z kibicami, na ławce leżą podpisane zdjęcia, które możesz dać w podziękowaniu. - Krzykną odchodząc do grupki dziewczyn.
- Dobrze!! - Odpowiedziałam podobnym tonem.

- Daj, pomogę Ci. I tam mam już dość zdjęć na których chłopaki rozdają autografy. A podejrzewam, że ta książka nie ma na celu ukazywania ich popularności. - Odezwał się Patryk biorąc do ręki zdjęcia wskazane przez Krzyśka.
- Tak masz racje. Nie mam zamiaru poświecić na takie fotki więcej niż jednej strony! - Odparłam lekko surowym tonem.  - Choć, poszukamy kogoś. Może na początku kogoś ze siatkarskim "stażem"?
- Masz rację. Ta para wygląda zachęcająco. - Powiedział wskazując na starsze małżeństwo idące pośród trybunów.

***
Dosyć krótko, ale musiałam przeboleć ten rozdział. A czemu właśnie przeboleć? Aa no na waszym miejscu z zniecierpliwieniem czekałabym na piątek! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz