piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział VIII


- No mów, no! – Ponagliłam go niemalże krzykiem.
- Widziałem Cię w parku. – Odrzekł opanowanym, spokojnym głosem. – Ta osoba która ze mną była to Monika i fakt, do pewnego czasu była moją dziewczyną..
– Nie! Nie chcę wiedzieć kto to jest! – Znów krzyknęłam, lecz on i tak zachował kamienną twarz. - Chcę tylko wiedzieć… - Urwałam, zerkając na swoje splecione palce u rąk. – Patryk.. mimo tego co się stało.. ja nie chcę, żebyś… masz kogoś i ja to rozumiem, to co stało się w Atlasie nie powinno się stać.. i to też rozumiem. Naprawdę nie chcę, żebyś mi się tłumaczył ze swojego związku, nie jesteśmy i nie byliśmy parą.
- Daj mi to wyjaśnić. – A jego oczy w końcu przyodziały się w uczucia, ból i smutek. – Proszę.
- Nie. Ty masz kogoś ii ja… ja też mam chłopaka. – Skłamałam ukrywając wzrok w splecionych dłoniach. – Tak też zostanie, zgoda?
Nie oczekując odpowiedzi usiadłam na łóżku, łapiąc za najbliżej leżącą książkę. Zerknęłam jeszcze w jego stronę, patrzył na mnie spod psa, urażony i melancholijny. Gdy nasz spojrzenia się spotkały, odwróciłam oczy jak najszybciej i skupiłam się na przeglądaniu stron. Po chwili usłyszałam jeszcze trzask drzwi po czym moja twarz została zalana łzami.
Nie wiem czemu go okłamałam. Byłam wściekła, wściekła i urażona. Jak on mógł mi to zrobić? Bawił się ze mną od naszego pierwszego spotkania, nie jestem jego myszką, a on nie jest kotkiem.
Niestety, to i tak nie zmieniało faktu, że był on dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, a ja nie dałam mu szansy na wytłumaczenie się.
- Powiedział jej, że to „koniec”…
- Bo Cię widział kretynko. – Skuliłam się po czym zasnęłam z czerwonymi i zapłakanymi oczyma.

Następny dzień zaczął się równie nieudanie co poprzedni. Pod porannym prysznicem przewróciłam się zwichnęłam nadgarstek. Następnie wygramoliłam się z brodzika i stłukłam perfumy, które dostałam od mamy. Dla uzupełnienia rościłam szkłem wewnętrzną część dłoni. – Jest cudownie. – Rzekłam bezgłośnie spoglądając z ironicznym uśmiechem w lusterko.

- Pokaż tą rękę. – Rozporządził doktor Kurczewski*, gdy tylko usiadłam na fotelu, który stał naprzeciwko jego biórka. – No pięknie. Jest zwichnięty – Obejrzał nadgarstek po czym opatrzył go.
- Tak myślałam. Dziękuje. – Uśmiechnęłam się, znów zmuszając się by mój grymas nie był odzwierciedleniem mojego samopoczucia.
- Drobiazg. Powiedz mi tylko jak to się stało? – Zapytał z zatroskaną miną.
- Nie to nic z tych rzeczy! – Krzyknęłam, gdy tylko odczytałam jego podejrzenia. – Po prostu to był pechowy dzień. – Dodałam unosząc obojętnie ramiona. – Dowiedzenia.

Wychodząc z gabinetu zerknęłam na zegarek wywieszony na jednej ze ścian. Było już wczesne popołudnie, dlatego też udałam się do stołówki, by towarzyszyć chłopakom podczas obiadu. Równie dobrze mogłam zjeść sama w pokoju, jednak nie chciałam jednego – poczuć się samotnie.
- Piękny dzień prawda. – Usłyszałam Igłę, jak zawsze w świetnym humorze.
– Czy on nigdy nie ma gorszych dni? – Zastanowiłam się. - Chyba nie. – Dodałam bezgłośnie.
- Idealny dzień na wygraną. – Dokończył Bartek, który najwyraźniej również był optymistycznie nastawiony. A chłopaki odpowiedzieli śmiechem.
- Natalia, co się stało? – Spotkałam wzrok Michała utkwiony na mojej dłoni.
- Nic takiego, małe zwichnięcie. – Odparłam z przypisaną mi już obojętnością. – Szorowałam się i oo. – Uśmiechnęłam się chyba po raz pierwszy dziś w szczery sposób.
- Niezdara. – Podsumował Bartman, po czym wróciliśmy do jedzenia.

Niestety nie było z nimi Patryka, a ja nie chciałam wiedzieć, gdzie się podziewa. Może u Moniki?
- Gówno Cię to obchodzi. – Rzekła moja podświadomość, a ja przyznałam jej rację.

Po posiłku udaliśmy się już wspólnie do Spodka. Mecz zaplanowany był na godzinę osiemnastą, dlatego też nie zdążyłam nawet wrócić do pokoju, żeby zmienić T-shiert. Niestety tym razem Patryk zjawił się w autobusie i niestety usiadł obok mnie. Czułam jego jak zawsze wyraziste perfumy. Lacoste?
– Nie! – Oparłam głowę na oparciu nie zawracając uwagi na jego obecność. Kiedyś i tam muszę z nim porozmawiać, lecz na pewno nie dzisiaj, nie teraz.
- Skręciłaś nadgarstek.  – Zauważył po chwili, a jego ton był suchy.
- Nie, zwichnęłam. – Odpowiedziałam, chociaż nie było to pytanie. Zerknął na mnie surowo.
- Powinnaś na siebie uważać.
- Zapamiętam to. – Utkwiłam w nim wzrok, lecz z jego postawy nie umiałam nic wyczytać. Miał jak zawsze subtelnie potargane włosy, ciemne dżiny i biały podkoszulek. Jak zawsze wyglądał idealnie. Różnił się od chłopaka, którego poznałam w Spale, od tego, który jeździł na desce i robił głupie żarty. Był dojrzalszy, a raczej spokojniejszy. Przynajmniej sprawiał takie pozory, które tak często już zawiodły mnie jeśli o chodzi o tego chłopaka.
- Chcę go poznać. – Oznajmił całkiem obojętnym, lecz zarazem poważnym tonem. – Twojego chłopaka. – Dodał widząc moją zdziwioną minę.
- Dobrze. – Zerknęłam na niego z równie kamienną miną. – Poznasz go, gdy tylko wrócimy z Włoch. – Dodałam pewnie.
- Czekam. – Rzucił, a gdy tylko mrugnęłam powiekami wychodził z autobusu.

Nie mam chłopaka, a za czym idzie nie mam kogo przedstawić Patrykowi. Może to najwyższy czas by skończyć te fanaberię? I czemu on chcę go poznać? W czymś ma to mu pomóc? Ewentualnie mi nie uwierzył i stąd to zachowanie. A ja chyba wolałam jego uprzejme uśmieszki w moją stronę, niż kamienną, zimną i obojętną twarz. 
Nasze zlodowaciałe stosunki nie oznaczały, że musimy zakończyć wspólną współpracę, dlatego gdy tylko znaleźliśmy się na hali, zostaliśmy pochłonięci zajęciami. Nie, nie rozmawialiśmy, że sobą, ani przed, ani w czasie meczu.
Spotkanie okazało się powtórką z finału Ligi Światowej 2012. Wyśmienite bloki, ataki Bartka i asy serwisowe Ruciaka sprawiły, że mecz zakończył się bez straty seta. A ja spełniłam kolejne swoje marzenie – przeprowadziłam wywiad z Williamem Priddym.

- Chyba powinnaś zmienić fach. – Zaśmiał się Kurek. – Świetnie grasz oczywiście, ale te Twoje pytania. You are the five years playing in Russia, you get used to the cold days? Hahaha.
- Śmieszne! – Drugi już kolejny szczery uśmiech. – To było tak na koniec, dla mnie. – Wskazałam palcem w swoim kierunku.
- What do you think about Polish fans? – Zacytował Bartek.
- I think they are great. So now they will be giving away a few autographs, and Natalia will do the rest. – Odrzekł z radosnym grymasem Igła. – Kwiatku zdjęcia są jak zawsze na ławce, Patryk Ci pomoże.
-Nie! Sama dam sobie radę. – Przerwałam mu, gdy tylko chciał zawołać chłopaka. – Naprawdę. – Rozluźnił na to ramiona i odszedł w stronę kibiców.

Moja „brożka” po każdym spotkaniu wyglądała podobnie. Zabierałam dyktafon i rozmawiałam z kibicami o ich pasji i wszystkim z nią związaną. W tym dniu jednak nie miałam ochoty skakać po wszystkich sektorach.
Spotkałam czteroosobową grupkę nastolatków wyglądających na średnio osiemnaście lat.
- Cześć. – Zatrzymałam ich ruchem ręki i przywitałam się radośnie. – Nazywam się Natalia Kwiatkowska, zbieram informacje do książki Krzysztofa Ignaczaka, dlatego też chciałabym zadać Wam kilka pytań. – Dodałam, pokazując międzyczasie na identyfikator wiszący na szyi.
- Ok, nie ma sprawy. – Odezwała się przyjaźnie jedna z nastolatek.
- Świetnie. W takim razie może zaczniesz? – Zapytałam. – Na początek się przedstaw, a ja zadam Ci jedno z przygotowanych pytań. Jeśli jedno z was będzie chciało coś powiedzieć, prosiłabym, abyście na koniec podali swoje dane. A ja będę nagrywała. – Zerknęłam na urządzenie trzymające w obolałej dłoni.
- Bez numeru telefonu? – Odezwał się żartobliwie jeden z chłopaków. – Hahaha.
- Jeśli masz w plusie to czemu by nie. – Odrzekłam z podobnym wyrazem. Niestety moje słowa wziął dosłownie. Wraz z personaliami otrzymałam numer kontaktowy. Dopiero teraz mu się przyjrzałam, miał na sobie jasnoniebieskie, lekko wytarte dżinsy, a także czarny podkoszulek z wizerunkiem orła. Jego włosy były kasztanowe, podobnie jak jego ciemne i wyraziste oczy.
Po powrocie do hotelu, niestety znów autobusem i znów z Patrykiem, moim jedynym zajęciem było odnalezienie drogi do łóżka. Następnego dnia, ostatniego już w Katowicach przesłuchiwałam relacje z hali, aż wreszcie dotarłam do celu. Siatkówka to przede wszystkim życie, nie ważna gdzie, nie ważne z kim. Każdy mecz jest wyjątkowy i każdy przeżywam podobnie, nie zależenie czy jestem tylko obserwatorem czy jednym z zawodników, Bartek Wojewódzki, 783567987.
Nie zastanawiając się zbyt długo wystukałam numer telefonu chłopak. Kierowałam się po raz pierwszy w życiu intuicją i mam nadzieję, że nie zawiedzie mnie ona tym razem.
- Słucham.
- Cześć, tutaj Natalia, Natalia Kwiatkowska. – Przywitałam się miło.
- O! Cześć! Nie wiedziałem, że tak szybko zadzwonisz. No ok, nawet nie miałem takiej nadziei. – Zaśmiał się,
- A jednak. Słuchaj, napisałam już artykuł o waszej grupie i może chciałbyś go przeczytać przed zatwierdzeniem Krzyśka? – Zapytałam niepewnie.
- Jasne, że tak! Znasz taką kawiarnie „Importante”?
- Tak, leży niedaleko naszego hotelu. – Odpowiedziałam zadowolona, że oszczędzę sobie tłumaczeń o mojej niewiedzy na temat miasta.
- O 16 dzisiaj?
- Jak najbardziej tak. – Rozłączyłam się.
Pierwszy raz zaprosiłam chłopaka na randkę, ok. kawę.
Dziwne uczucie.
Naprawdę. 

***
Dziś na drugi rok Meme si dla Ciebie. 

2 komentarze: