Jestem wielką szczęściarą. Nie ma na tym świecie bardziej
spełnionej osoby, niż ja. Rzekłam bezgłośnie po czym rozciągnęłam się na
wygodnym, niewielkim łóżku znajdującym się na środku mojego pokoju. W Spale,
ani w Gdańsku niczego mi nie brakowało. No może prócz łóżka wyścielonego
satynowym prześcieradłem. Tego, który stoi w moim łódzkim pokoju, tego na
którym właśnie leże.
- Natalia, kochanie! Wstawaj! Patryk już na Ciebie czeka! –
Usłyszałam głos mamy dobiegający z dołu, a następnie całkiem nieświadomie zerknęłam
na zegarek ustawiony na stoliku nocnym. – No nie! – Krzyknęłam głucho,
energicznie zrywając się z łóżka. – Jak to dziesiąta?
- Już idę! – Skłamałam wyciągając przygotowany wcześniej
T-shirt i parę wytartych już dżinsów.
Patryk na mnie czekał. Tak po prostu. Podobnie jak chłopak
czeka na dziewczynę, swoją dziewczynę. Zupełnie jak Edward i Bella przed balem
maturalnym. Prawda jednak wglądała trochę inaczej. Patryk nie miał stu paru lat
tylko dziewiętnaście, a ja siedemnaście i to jedynie tu wyczuwam zgodność. Do
panny Swan również nie byłam podobna. Jak na swój wiek miałam przyzwoity wzrost
nastolatki, odbijając od ziemi na 68,90 cali , czy jak to woli 175 centymetrów . Drobną
sylwetkę, a także lekko owalną twarz, przysłaniającą kosmykami kasztanowych
włosów. Po wykonaniu typowych porannych czynności, wybiegłam schodami na hol
znajdujący się przed wejściem do kuchni. Ku mojemu zaskoczeniu nie zauważyłam
na nich chłopaka, lecz to z pomieszczenia obok dotarły do mnie odgłosy rozmowy i
śmiechu.
- Już jestem… - Oznajmiłam przekraczając próg pokoju. –
Widzę, że się już lepiej poznaliście. – Dodałam z uśmiechem krzyżując ręce oraz
opierając się o futrynę.
Nie otrzymałam jednak w zamian odpowiedzi. Patryk uprzejmie
pożegnał się z moją matką po czym pogrążeni w skromnej rozmowie wyszliśmy z
domu udając się do auta.
- Jedziemy od razu do Atlasu, czy masz może specjalne
życzenia? – Zapytał z niewinnym, charakterystycznym dla siebie łobuzerskim
uśmiechem.
- Nie, raczej nieee.. – Skołowana oparłam głową o oparcie
siedzenia wysłuchując odgłosów życia miasta.
- W takim razie zapraszam Cię do kawiarni na kawę. – Rzekł
pewny siebie. – Mamy jeszcze naprawdę dużo czasu. – Dodał odpinając pas
bezpieczeństwa.
- Czym mogę służyć? – Zapytała kelnerka, gdy tylko zajęliśmy
wolny stolika w jednym z kąt sali. O dziwno nie skierowała tych słów w moją
stronę, jedynie Patryka.
- Tak, poproszę dwie kawy.. – Odparł nie zwracając uwagi na
zalotne uśmiechy dziewczyny.
- Cappuccino. – Dodałam z błagalnym grymasem.
- Kiedy zaczynasz swój sezon ligowy?
- W ostatnim tygodniu sierpnia gramy dopiero sparing. Ten
rok był naprawdę dla nas męczący, dlatego trenerka postanowiła dać nam więcej
odpoczynku. – Odrzekłam, dziękując w między czasie za spełnione zamówienie.
- Rezerwuje jeden bilet. – Rzekł mieszając zawartość
filiżanki.
- Bilet? Tylko? Kurcze, a ja już załatwiłam Ci wejściówkę
fotografa. – Zaśmiałam się.
- Przynajmniej jeden raz chcę obserwować mecz gołym okiem,
nie przez obiektyw. – Odpowiedział z podobnym wyrazem. – W takim razie
pamiętaj, jeden VIPowski dla mnie. – Uśmiechnął się radośnie.
Rozmawialiśmy tak jeszcze kilka godzin, nie zawsze o
tematach ważnych. Począwszy od siatkówki po pojedynek Batmana z Supermanem.
Patryk był naprawdę wszechstronnym człowiekiem.
I nawet fajnym.
Bardzo fajnym.
Łódź, Atlas Arena,
Polska – Brazylia.
Po dotarciu
na miejsce od razu udaliśmy się do jednego z wejść. Mimo tego, że mecz Orzełków
planowany był po pojedynku Argentyny z USA, to i tak Polscy kibice nie zawiedli
wstawiając się na hali i ochoczo kibicując zaprzyjaźnionej drużynie. My również
nie marnowaliśmy czasu, przeprowadzając wywiady z Paulem Lotmanem, Mattem
Andersonem czy Claytonem Stanley’em.
Zawodnicy z wielką sympatiom opowiadali o naszych zawodnikach. I to nie tylko z
uwagi na fakt, iż Bartman pomagał nam się z nimi porozumieć.
- Coś czuje, że z tej ksiązki powstanie spora encyklopedia. –
Uśmiechną się atakujący przeglądając notatki i zarysy wywiadów przeprowadzonych
w Gdańsku. – A najbardziej podoba mi się, że nie są to typowe, oklepane
pytania. Tak trzymaj młoda! – Powiedział udając się w stronę Karoliny i
Michała. Oficjalnej już pary.
Spotkanie Argentyńczyków nie trwało zbyt długo. Już zaledwie
po półtora godziny Amerykanie zakończali spotkanie asem serwisowym Davida Lee. Na
pewno nie był to pojedynek na wysokim poziomie, lecz zapowiedź meczu na który
każdy czekał. Nie po raz pierwszy byłam w łódzkiej Arenie. Mieszkałam na obrzeżach
tego pięknego miasta, dlatego tylko podczas Ligi Mistrzów wyrywałam się z domu,
by wspomóc klub który darzyłam największą sympatią – Skrę Bełchatów. Czy też po
prostu chciałam obejrzeć z przyjaciółmi mecz Budowlanek. Mimo wszystko, jeszcze nigdy
nie widziałam aż tak przepełnionej hali. To co dane było mi przeżyć zaledwie
tydzień wcześniej w Ergo Arenie było niczym. Gdy tylko znalazłam dość siły by
odetchnąć świeżym powietrzem przemierzyłam szerokość boiska w stronę Patyka
fotografującego zebranych kibiców. Nie rozmawialiśmy jednak. Wystarczyły nam
jedynie radosne grymasy widniejące na naszych twarzach.
Również to spotkanie mimo, że po tie-breaku zakończyło się
na korzyść biało-czerwonych. To zwycięstwo było na tyle ważne, że dało nam
pierwsze miejsce w grupie, która i tak uznawana była za jedną z
najsilniejszych. Po godzinie cała magia która nam towarzyszyła ulotniła się
wraz z odejściem ostatniego kibica. Zostałam sama przeglądając zapiski z
dzisiejszego dnia, a także układając je w jednolitą całość. Skupiona na pracy nie zauważyłam, że po przeciwnej stronie boiska siedzi Bartek. Bartek
z obojętną, zasmuconą miną.
- Coś się stało? – Podeszłam do niego. A on dał mi dyskretny
sygnał, bym usiadła obok niego. – Brakuujee Cii teego? – Zapytałam wahając się
czy to pytanie powinno paś z moich ust. Mimo tego, że znałam Bartka już trzy tygodni,
nie powinnam ingerować w jego życie. – Przepraszam, nie powinnam.
- Nie. Nie przepraszaj. – Spojrzał na nią spod łba. –
Brakuje mi tego. Wszystkiego. – Odpowiedział obejmując wzrokiem wnętrze. – I to
strasznie. Rodziny, przyjaciół. Ten klub mnie wychował, ale życie oczekuje od
nas zmian, zrobienia kroku w przód. Nawet jeśli okazuje się on krokiem w tył.
- Równie dobrze możesz wrócić, nie mówię tu konkretnie o
Bełchatowie, tylko o lidze.
On spojrzał tylko na mnie z subtelnym uśmiechem.
- To naprawdę nie jest takie łatwe. – Dodał po chwili. –
Chyba ktoś na Ciebie czeka. – Wskazał na jedno z wyjść w stronę szatni. Do
zobaczenia. – Rzucił pośpiesznie.
A stał tam Patryk. Z uroczym, niewinnym uśmiechem. Nie wiem
dlaczego, lecz od pewnego od czasu sama jego obecność sprawiała mi radość. Jego
potargane włosy, wyraziste orzechowe oczy, a nawet odznaczające się łagodnie
kości policzkowe. Przyciągało mnie jego ciepło, zapach, niezrozumiałe podejście
do świata.
- Cześć. - Wydusiłam
- Cześć. – Odparł.
Staliśmy już przy sobie tak blisko, że prócz zapachu perfum
czułam jego mocny, stały oddech.
- Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz. – Odparł z chwili pewnym
głosem.
- Obiecuje.
A on objął ręką mój podbródek i patrzył głęboko w oczy,
jakby przez to chciałby dotrzeć do mojej głowy, poukładać chaos w niej
panujący. I zrobił to. Dotknął swoimi mocnymi, ciepłymi wargami moich ust,
delikatnie z uczuciem. Po czym oderwał je. A serce zabiło mi mocniej,
jakby w mojej piersi mieszkał ptak próbujący wydostać się na wolność. Przybliżył
delikatnie nos opierając go na moim policzku.
- Przepraszam.
Lecz nie odpowiedziałam na jego słowa. Ujęła jego dłonie
kładąc je na mojej twarzy i to ja go pocałowałam. Namiętnie. Opisując wszystko
co czułam w tej chwili. Namiętność, radość i strach. Obawę, że już nic nie
będzie takie samo.
Nie mogło być.
On na to objął ręką moją tale i przycisnął do siebie, a
drugą ręką błądził po moich włosach. Gdy oderwał usta, zaczerpnęłam szybko
oddech czując nabrzmiałe i wspaniałe, wilgotne wargi.
- To nie powinno się zdarzyć.
***
Znów małe opóźnienie. Lecz ten rozdział jest trochę wyjątkowy i przygnębiający. Więc nie chciałam potraktować go po omacku, a wczoraj nie umiałam tego wyrazić. Dlaczego przygnębiający? Ponieważ najgorszą rzeczą jest, gdy pomiędzy dwojga przyjaciół wkrada się uczucie. Czasami zmienia ono diametralnie relacje na lepsze, a czasem na gorsze. Jak będzie w tym przypadku? Sama nie wiem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz