sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział VI.


Jestem wielką szczęściarą. Nie ma na tym świecie bardziej spełnionej osoby, niż ja. Rzekłam bezgłośnie po czym rozciągnęłam się na wygodnym, niewielkim łóżku znajdującym się na środku mojego pokoju. W Spale, ani w Gdańsku niczego mi nie brakowało. No może prócz łóżka wyścielonego satynowym prześcieradłem. Tego, który stoi w moim łódzkim pokoju, tego na którym właśnie leże.
- Natalia, kochanie! Wstawaj! Patryk już na Ciebie czeka! – Usłyszałam głos mamy dobiegający z dołu, a następnie całkiem nieświadomie zerknęłam na zegarek ustawiony na stoliku nocnym. – No nie! – Krzyknęłam głucho, energicznie zrywając się z łóżka. – Jak to dziesiąta?
- Już idę! – Skłamałam wyciągając przygotowany wcześniej T-shirt i parę wytartych już dżinsów.
Patryk na mnie czekał. Tak po prostu. Podobnie jak chłopak czeka na dziewczynę, swoją dziewczynę. Zupełnie jak Edward i Bella przed balem maturalnym. Prawda jednak wglądała trochę inaczej. Patryk nie miał stu paru lat tylko dziewiętnaście, a ja siedemnaście i to jedynie tu wyczuwam zgodność. Do panny Swan również nie byłam podobna. Jak na swój wiek miałam przyzwoity wzrost nastolatki, odbijając od ziemi na 68,90 cali, czy jak to woli 175 centymetrów. Drobną sylwetkę, a także lekko owalną twarz, przysłaniającą kosmykami kasztanowych włosów. Po wykonaniu typowych porannych czynności, wybiegłam schodami na hol znajdujący się przed wejściem do kuchni. Ku mojemu zaskoczeniu nie zauważyłam na nich chłopaka, lecz to z pomieszczenia obok dotarły do mnie odgłosy rozmowy i śmiechu. 
- Już jestem… - Oznajmiłam przekraczając próg pokoju. – Widzę, że się już lepiej poznaliście. – Dodałam z uśmiechem krzyżując ręce oraz opierając się o futrynę.
Nie otrzymałam jednak w zamian odpowiedzi. Patryk uprzejmie pożegnał się z moją matką po czym pogrążeni w skromnej rozmowie wyszliśmy z domu udając się do auta.
- Jedziemy od razu do Atlasu, czy masz może specjalne życzenia? – Zapytał z niewinnym, charakterystycznym dla siebie łobuzerskim uśmiechem.
- Nie, raczej nieee.. – Skołowana oparłam głową o oparcie siedzenia wysłuchując odgłosów życia miasta.
- W takim razie zapraszam Cię do kawiarni na kawę. – Rzekł pewny siebie. – Mamy jeszcze naprawdę dużo czasu. – Dodał odpinając pas bezpieczeństwa.

- Czym mogę służyć? – Zapytała kelnerka, gdy tylko zajęliśmy wolny stolika w jednym z kąt sali. O dziwno nie skierowała tych słów w moją stronę, jedynie Patryka.
- Tak, poproszę dwie kawy.. – Odparł nie zwracając uwagi na zalotne uśmiechy dziewczyny.
- Cappuccino. – Dodałam z błagalnym grymasem.
- Kiedy zaczynasz swój sezon ligowy?
- W ostatnim tygodniu sierpnia gramy dopiero sparing. Ten rok był naprawdę dla nas męczący, dlatego trenerka postanowiła dać nam więcej odpoczynku. – Odrzekłam, dziękując w między czasie za spełnione zamówienie.
- Rezerwuje jeden bilet. – Rzekł mieszając zawartość filiżanki.
- Bilet? Tylko? Kurcze, a ja już załatwiłam Ci wejściówkę fotografa. – Zaśmiałam się.
- Przynajmniej jeden raz chcę obserwować mecz gołym okiem, nie przez obiektyw. – Odpowiedział z podobnym wyrazem. – W takim razie pamiętaj, jeden VIPowski dla mnie. – Uśmiechnął się radośnie.
Rozmawialiśmy tak jeszcze kilka godzin, nie zawsze o tematach ważnych. Począwszy od siatkówki po pojedynek Batmana z Supermanem. Patryk był naprawdę wszechstronnym człowiekiem.
I nawet fajnym.
Bardzo fajnym.

Łódź, Atlas Arena, Polska – Brazylia.
Po dotarciu na miejsce od razu udaliśmy się do jednego z wejść. Mimo tego, że mecz Orzełków planowany był po pojedynku Argentyny z USA, to i tak Polscy kibice nie zawiedli wstawiając się na hali i ochoczo kibicując zaprzyjaźnionej drużynie. My również nie marnowaliśmy czasu, przeprowadzając wywiady z Paulem Lotmanem, Mattem Andersonem czy Claytonem Stanley’em. Zawodnicy z wielką sympatiom opowiadali o naszych zawodnikach. I to nie tylko z uwagi na fakt, iż Bartman pomagał nam się z nimi porozumieć.
- Coś czuje, że z tej ksiązki powstanie spora encyklopedia. – Uśmiechną się atakujący przeglądając notatki i zarysy wywiadów przeprowadzonych w Gdańsku. – A najbardziej podoba mi się, że nie są to typowe, oklepane pytania. Tak trzymaj młoda! – Powiedział udając się w stronę Karoliny i Michała. Oficjalnej już pary.
Spotkanie Argentyńczyków nie trwało zbyt długo. Już zaledwie po półtora godziny Amerykanie zakończali spotkanie asem serwisowym Davida Lee. Na pewno nie był to pojedynek na wysokim poziomie, lecz zapowiedź meczu na który każdy czekał. Nie po raz pierwszy byłam w łódzkiej Arenie. Mieszkałam na obrzeżach tego pięknego miasta, dlatego tylko podczas Ligi Mistrzów wyrywałam się z domu, by wspomóc klub który darzyłam największą sympatią – Skrę Bełchatów. Czy też po prostu chciałam obejrzeć z przyjaciółmi mecz Budowlanek. Mimo wszystko, jeszcze nigdy nie widziałam aż tak przepełnionej hali. To co dane było mi przeżyć zaledwie tydzień wcześniej w Ergo Arenie było niczym. Gdy tylko znalazłam dość siły by odetchnąć świeżym powietrzem przemierzyłam szerokość boiska w stronę Patyka fotografującego zebranych kibiców. Nie rozmawialiśmy jednak. Wystarczyły nam jedynie radosne grymasy widniejące na naszych twarzach.
Również to spotkanie mimo, że po tie-breaku zakończyło się na korzyść biało-czerwonych. To zwycięstwo było na tyle ważne, że dało nam pierwsze miejsce w grupie, która i tak uznawana była za jedną z najsilniejszych. Po godzinie cała magia która nam towarzyszyła ulotniła się wraz z odejściem ostatniego kibica. Zostałam sama przeglądając zapiski z dzisiejszego dnia, a także układając je w jednolitą całość. Skupiona na pracy nie zauważyłam, że po przeciwnej stronie boiska siedzi Bartek. Bartek z obojętną, zasmuconą miną.
- Coś się stało? – Podeszłam do niego. A on dał mi dyskretny sygnał, bym usiadła obok niego. – Brakuujee Cii teego? – Zapytałam wahając się czy to pytanie powinno paś z moich ust. Mimo tego, że znałam Bartka już trzy tygodni, nie powinnam ingerować w jego życie. – Przepraszam, nie powinnam.
- Nie. Nie przepraszaj. – Spojrzał na nią spod łba. – Brakuje mi tego. Wszystkiego. – Odpowiedział obejmując wzrokiem wnętrze. – I to strasznie. Rodziny, przyjaciół. Ten klub mnie wychował, ale życie oczekuje od nas zmian, zrobienia kroku w przód. Nawet jeśli okazuje się on krokiem w tył.
- Równie dobrze możesz wrócić, nie mówię tu konkretnie o Bełchatowie, tylko o lidze.
On spojrzał tylko na mnie z subtelnym uśmiechem.
- To naprawdę nie jest takie łatwe. – Dodał po chwili. – Chyba ktoś na Ciebie czeka. – Wskazał na jedno z wyjść w stronę szatni. Do zobaczenia. – Rzucił pośpiesznie.
A stał tam Patryk. Z uroczym, niewinnym uśmiechem. Nie wiem dlaczego, lecz od pewnego od czasu sama jego obecność sprawiała mi radość. Jego potargane włosy, wyraziste orzechowe oczy, a nawet odznaczające się łagodnie kości policzkowe. Przyciągało mnie jego ciepło, zapach, niezrozumiałe podejście do świata.
- Cześć. - Wydusiłam
- Cześć. – Odparł.
Staliśmy już przy sobie tak blisko, że prócz zapachu perfum czułam jego mocny, stały oddech.
- Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz. – Odparł z chwili pewnym głosem.
- Obiecuje.
A on objął ręką mój podbródek i patrzył głęboko w oczy, jakby przez to chciałby dotrzeć do mojej głowy, poukładać chaos w niej panujący. I zrobił to. Dotknął swoimi mocnymi, ciepłymi wargami moich ust, delikatnie z uczuciem. Po czym oderwał je. A serce zabiło mi mocniej, jakby w mojej piersi mieszkał ptak próbujący wydostać się na wolność. Przybliżył delikatnie nos opierając go na moim policzku.
- Przepraszam.
Lecz nie odpowiedziałam na jego słowa. Ujęła jego dłonie kładąc je na mojej twarzy i to ja go pocałowałam. Namiętnie. Opisując wszystko co czułam w tej chwili. Namiętność, radość i strach. Obawę, że już nic nie będzie takie samo.
Nie mogło być.
On na to objął ręką moją tale i przycisnął do siebie, a drugą ręką błądził po moich włosach. Gdy oderwał usta, zaczerpnęłam szybko oddech czując nabrzmiałe i wspaniałe, wilgotne wargi.
- To nie powinno się zdarzyć.

***
Znów małe opóźnienie. Lecz ten rozdział jest trochę wyjątkowy i przygnębiający. Więc nie chciałam potraktować go po omacku, a wczoraj nie umiałam tego wyrazić. Dlaczego przygnębiający? Ponieważ najgorszą rzeczą jest, gdy pomiędzy dwojga przyjaciół wkrada się uczucie. Czasami zmienia ono diametralnie relacje na lepsze, a czasem na gorsze. Jak będzie w tym przypadku? Sama nie wiem. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz